Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 102.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Dowiedziałem się jednak w czasie tych odwiedzin, że pan Barkis jest trochę skąpy i chowa pieniądze w kuferku pod łóżkiem, między ubraniem, które ma pod swoim kluczem. Peggotty więc musiała oszczędzać na wszystkiem, żeby zebrać dla siebie na jaki wydatek.
Dnia pewnego wyszedłem przed wieczorem z domu i błąkałem się po ogrodzie, myśląc o kochanej książce, którą po raz dziesiąty może przeczytałem, kiedy nagle na skręcie znalazłem się wobec pana Murdstone z drugim jakimś gentlemanem.
— Janek z Sheffield! — zawołał ten ostatni.
Spojrzałem na niego, wydał mi się trochę znany, lecz odpowiedziałem natychmiast:
— Przepraszam pana, jestem Dawid Copperfield.
— Ha, ha, ha! Zapomniałeś już, młodzieńcze, kiedym cię poznał, jako Janka z niepotrzebnemi uszami. Wesoły byłeś wtedy.
Przypomniałem sobie w tej chwili wycieczkę z panem Murdstone i żarty jego przyjaciół moim kosztem. Pan Quinion mówił dalej:
— A cóż porabiasz teraz? Gdzie się uczysz?
— Nie uczy się — odpowiedział za mnie pan Murdstone. — Jest w domu i sam nie wiem, co z nim zrobić. Trudny chłopiec.
Spojrzeli na siebie i umilkli obaj. Wreszcie pan Quinion przemówił:
— Ładna pogoda.
Zrozumiałem, że mogę odejść i nie czekałem dłużej.
Nazajutrz po śniadaniu, gdy wstałem od stołu, pan Murdstone zawołał mnie, a sam poważnie usiadł obok biurka siostry. Pan Quinion zbliżył się także.
Stanąłem przed tą trójcą.
— Dawidzie — rzekł pan Murdstone uroczystym głosem — młodość jest przeznaczona do pracy, nie wolno jej marnować na próżnowanie. Chłopiec w twoim wieku powi-