Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jabłka. Jakąż rozkoszą dla mnie byłby taki owoc soczysty. Nie mogłem o tem marzyć, lecz patrzyłem na nie z wielką przyjemnością i układałem sobie, że będę spał dzisiaj w chmielniku, pośród wysokich tyczek, obwieszonych zielonemi zwojami pięknych liści i jasnemi gronami nasienia.
Po drodze spotykałem więcej niż zwykle włóczęgów, oglądali się za mną, zaczepiali i wołali na mnie, a kiedy uciekałem, rzucali kamieniami.
Jeden szedł z żoną o podbitem oku, która niosła na ręku małe dziecko. Spojrzał na mnie zpodełba i krzyknął głośno, abym się zatrzymał. Chciałem uciec, ale nie miałem odwagi.
— Chodź tu, kiedy wołają! — powtórzył tak groźnie, że mimowolnie prawie zbliżyłem się do nich.
— Dokąd idziesz? — zapytał, chwytając mię za koszulę.
— Idę do Duwru, panie.
— A skąd idziesz? — nastawał, trzymając mię mocno.
— Z Londynu, panie.
— Złodziej?
— Nie, panie — broniłem się prawie ze łzami.
— Tylko nie kłam, a daj na piwo, bo źle z tobą będzie.
Już chciałem oddać mu resztę pieniędzy, gdy spojrzałem na stojącą nieco poza nim kobietę, która wyraźnie potrząsnęła głową i bez głosu ustami wymówiła: „Nie“.
— Nic nie mam, panie — szepnąłem, drżąc ze strachu i błagalnie patrząc na niego. — Jestem biedny.
— Jestem biedny! — przedrzeźniał. — I dlatego ukradłeś chustkę mego brata.
To mówiąc, zerwał mi z szyi chusteczkę i rzucił za siebie kobiecie.
Ona wzięła to niby za żart i wybuchnęła śmiechem, odrzucając mi chustkę i wymawiając bez głosu: „Uciekaj!“
Ale w tej samej chwili włóczęga wyrwał mi chustkę, odepchnąwszy mnie jak piórko w przeciwną stronę drogi, okręcił ją sobie na szyi i zaciśniętą pięścią uderzył kobietę.