Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 151.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dziłem jak błędny. Z pogardą odrzuciłem pierścionek, pomadę, kładłem najgorsze suknie i krawaty, kwiatek miss Larkins wyrzuciłem oknem.
Czułem się zmęczony tem bezbarwnem życiem, pragnąłem silnych wrażeń. Rzeźnik-atleta wyzwał mię powtórnie, pośpieszyłem z rozkoszą w bój może nierówny i pokonałem go z chlubą i chwałą.


XII. PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ.

— Trot — powiedziała babka, kiedy wszyscy troje siedzieliśmy w Duwrze w willi przy stole po herbacie — od pół roku skończyłeś szkołę i namyślasz się nad wyborem powołania. Jest to sprawa tak ważna, iż nie wymagam od ciebie pośpiechu, ale przyszło mi na myśl, że byłoby dobrze, abyś się tymczasem rozejrzał po świecie. Byłeś dotąd uczniem, spojrzyj teraz na życie jako człowiek. Chcę ci zaproponować wycieczkę do Suffolk. Odwiedź swoje gniazdo, swoją starą niańkę, dobrych, życzliwych ludzi, zajmie ci to, przypuśćmy, miesiąc czasu. Zobaczymy, co przywieziesz z tej podróży.
Z wdzięcznością ucałowałem ręce babki, uszczęśliwiony nadzieją ujrzenia miejsc i ludzi, tak drogich sercu.
Mimo różnicy wieku mieliśmy z miss Betsy jeden wspólny rys charakteru: co masz zrobić, zrób dziś, natychmiast. Nie lubiliśmy zwłoki w wykonaniu tego, co było postanowione. To też nazajutrz byłem gotów do podróży i jeszcze przed południem stanąłem w Canterbury, w mieszkaniu pana Wickfielda.
Powitano mię tutaj ze szczerą radością, Ania utrzymywała, że od mojego wyjazdu dom zmienił się do niepoznania.
— I dla mnie zmieniło się wiele, odkąd nie jesteś ze mną — powiedziałem. — Kto cię raz poznał, Aniu, temu ciebie nikt nie zastąpi. Zupełnie szczerze mówię, że jesteś