Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 160.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyjęła z portmonetki wycięty kawałek gazety i udaliśmy się na tę wyprawę.
Mieszkanie było z widokiem na rzekę, składało się z dwóch niewielkich pokoików, ciemnego przedpokoju i śpiżarni, mnie się podobało nadzwyczajnie. Najpierw otwarty widok na rzekę i niebo, trochę drzew i zieloności, a następnie własne mieszkanie, własne gospodarstwo.
Babka surowo oceniła czystość, obejrzała skromne lecz porządne sprzęty, umówiła się z gospodynią o cenę, obiady i pranie i wynajęła je z tem zastrzeżeniem, że po miesiącu próby zrobi umowę roczną.


XIII. ZŁE I DOBRE DUCHY.

Czułem się niewymownie dumny i szczęśliwy w swojem własnem mieszkaniu. Skoro się zamknąłem, byłem jak Robinson Kruzoe w swej twierdzy. Sprawiało mi nieznaną i nową przyjemność wychodzić na miasto z kluczem od mieszkania w kieszeni, wiedzieć, że mogę wrócić o każdej godzinie i przyprowadzić z sobą przyjaciela, a nikomu przez to nie zrobię różnicy i nikomu się nie potrzebuję opowiadać. W tej swobodzie, niczem nie kontrolowanej, był nadzwyczajny urok, zwłaszcza w dzień pogodny, rankami. Wieczorem, gdy deszcz padał i wicher gdzieś daleko zginał drzewa, było mi trochę dziwnie w tej samotni, myślałem wtedy o babce, Ani, Peggotty, Steerforcie, znikało zupełnie uczucie swobody, czułem się uwięzionym.
Gospodyni zawsze uprzejma, usłużna, dziwiło mię jedynie, że w jej ręku tak prędko znikały moje zapasy, prawie bez mojego udziału, a zakupienie nowych dużo kosztowało.
Właśnie zastanawiałem się nad tem, jak wielka ilość kawy jest potrzebna na małą filiżankę, gdy we drzwiach stanął Steerforth.
Przyjąłem go okrzykiem najszczerszej radości, wyrzucając zniknienie, które mi nie pozwoliło zapoznać go z miss Betsy.