Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 163.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

że nie wziąłem płaszcza, ale oparł mię o słup latarni i poprawił mi kapelusz, który jakoś niezwykle siedział dziś na mojej głowie.
Nagle zauważyłem, że jestem w teatrze, bardzo wysoko, bo wszyscy ludzie niżej i widać tylko głowy, głowy, głowy. Dużo światła, muzyki i bardzo gorąco. Zapewne dlatego zaczęliśmy schodzić i znaleźliśmy się w długim korytarzu, gdzie było wiele drzwi.
Otworzyłem jedne, wszedłem i usiadłem. Ktoś się obejrzał, ktoś powiedział: — Ciszej! — i spostrzegłem przed sobą Anię pomiędzy jakąś lady i jakimś gentlemanem, których nie znałem zupełnie.
— Ania! — wyjąkałem, zwracając się do niej.
Spojrzała na mnie bardzo dziwnym wzrokiem.
— Tst! Cicho, proszę! Nie przeszkadzaj, Dewi, patrz na scenę.
Spojrzałem, gdzie wskazała; ale nic nie widziałem. Spojrzałem na nią, przyciskała rękę do czoła.
— Jesteś zder-der-nowana... — zacząłem.
— Tak, Dewi. Cicho. Słuchaj.
— Chodźmy do domu. Ja cię pro-odpro-wadzę do ojca.
Nie wiem, co mówiłem więcej, lecz umilkłem, uspokojony jej długiem, poważnem, stanowczem spojrzeniem.
— Wiem, że zrobisz zaraz, o co cię poproszę — rzekła. — Wyjdź, Trot, zrób to dla mnie, i poproś przyjaciół, żeby cię odprowadzili do domu.
Chociaż byłem zły na nią, ale posłuchałem. W korytarzu był tylko Steerforth, który odprowadził mię do domu i pomógł się rozebrać. Mówiłem mu, że Ania jest mi siostrą, i błagałem, żebyśmy napoczęli nową butelkę.
Potem zdawało mi się, że siadamy na nowo do obiadu, ale wszystko się tłukło i wszystko znikało. Czułem zimno i gorąco, ból głowy, suchość w ustach, ręce mię paliły — wreszcie zapomniałem o wszystkiem.
Smutne nazajutrz było przebudzenie: ból głowy, mdłości,