Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 176.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nikomu, czarna kawa miała wielkie powodzenie, a pan Micawber przyrządził nam wazę doskonałego ponczu, co było jego specjalnością.
Rozmawialiśmy o babce, Steerforcie, czasach szkolnych, pani Micawber dziękowała Opatrzności za moje powodzenie, którego naturalnie nie mogła przewidzeć przed laty, potem — rzecz prosta — jako rażący kontrast wystąpiło niepowodzenie jej małżonka, brak uznania jego zdolności, tysiączne zawody, obojętność i ciemnota społeczeństwa, która trwoni w ten sposób własne skarby. Zwierzyła się nakoniec ze swego zamiaru ogłoszenia w pismach o genjalnym pracowniku, poszukującym odpowiedniej pracy. Pan Micawber przyjął pomysł ze skromnością, przyznając się, że w razie szczęśliwego zwrotu w domowych sprawach upatrzył już miły domek na jednej z ładnych ulic, dotąd pragnąłby się przenieść z rodziną. Po chwili jednak oświadczył z tragicznym wyrazem, że stoi nad przepaścią i w ciszy grobu widzi jedyne schronienie przed burzą.
Łatwo się było domyślić, że grozi mu znowu więzienie dla niewypłacalnych dłużników. Traddles słuchał z głową spuszczoną. Zrozumiałem, że i jego oszczędności zagrożone zostały, lecz — jakaż na to rada? Czy jest rada?
Pomimo to byliśmy znów w dobrym humorze i, zdając sobie sprawę z beznadziejnej lekkomyślności tych ludzi, miałem dla nich zarazem najszczersze współczucie i sympatję. Pożegnaliśmy się bardzo serdecznie i brakowało mi tych gości w mojej pustce.
W tem spostrzegłem na biurku list p. Micawbera, który przyniósł widocznie z sobą. Jak zwykle był tragiczno-patetyczny.

Panie! — (Nie śmiem Cię nazwać Copperfieldem!)
Nie wątpię, że w Twem sercu znajdzie smutne echo wieść gorzka, że mi grozi zguba nieuchronna. Te słów kilka są właściwie pożegnaniem. Człowiek bez uczuć