Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 187.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

A Dora?... Czyż mogę sięgnąć po nią bez majątku i stanowiska?
Dlatego przygnębiła mię strata majątku, dlatego muszę go zdobyć.
Jak?
Własną pracą.
Mam zawód, ale — jeszcze lata pracy. I muszę mieć kapitał na otwarcie własnego biura. Więc dziś trzeba powiększyć dochody, trzeba znaleźć zyskowną pracę, która zapewni babce potrzebne wygody i pozwoli odłożyć coś na przyszłość.
— Odważnie, Trot, odważnie! — powtarzałem sobie. — Znajdziesz pracę, wypłyniesz i będziesz wart więcej, niż gdybyś wszystko zawdzięczał losowi.
Czas było iść do biura, więc przyśpieszyłem kroku i wkrótce znalazłem się wobec pana Spenlow.
— Źle pan wyglądasz dzisiaj — zauważył. — Czy stało się co złego?
— Babka straciła majątek — odparłem, nie namyślając się nad odpowiedzią.
Pan Spenlow zbladł i oparł się głową o fotel. Przez chwilę nic nie mówił, patrząc na mnie. Wdzięczny mu byłem za to wzruszenie, świadczące, że los mój obchodził go szczerze.
— Cóż pan zamierzasz teraz? — spytał wreszcie głucho.
— Iść tutaj swoją drogą i pracować jeszcze poza nią, aż wypłynę o własnej sile.
— Piękne zamiary — szepnął. — Bardzo dobre chęci, ale... to długa droga.
— Nie zabraknie mi cierpliwości...
Spojrzał znów na mnie, jakby się nad czemś namyślał, potem zaczął przerzucać papiery na biurku. Lecz widziałem, że ich nie czyta.
Godziny mijały. Wyszedłem wreszcie z biura, zajęty myślami, i wracałem do domu ze spuszczoną głową. Pracy!