Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 190.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i domek, który wynajmę lub sprzedam. To wszystko. Zawiniłam, muszę pokutować i nie chodzi mi o mnie. Mniejsza o to. Żałowałam straty ze względu na Trota, lecz skoro on tak śmiało godzi się ze zmianą losu, zdaje mi się, że doprawdy moja strata przyniosła mi największą radość, jakiej mogłam spodziewać się w życiu.
Uważałem na Anię, gdy babka mówiła, gdyż byłem prawie pewny, że znam przyczynę jej trwogi. Zwolna jednak z jej oczu ustąpił niepokój, zniknęła bladość twarzy, uśmiech powrócił na usta.
Babka ujęła ręce nas obojga w długi, serdeczny uścisk.
— Mam was, mam przyjaciół, nie mogę narzekać. Urządzimy sobie małe gospodarstwo, będziemy wszyscy razem i będzie nam dobrze.
— Muszę zarabiać więcej — powiedziałem.
Babka skinęła ręką.
— Kochasz się, więc ci pilno. Ale jesteś młody, możecie poczekać.
— Może mam dla ciebie pracę — uśmiechnęła się Ania. — Doktor Strong potrzebuje sekretarza na parę godzin dziennie. Będzie z pewnością rad, skoro się zgłosisz.
Doktor Strong od lat paru już mieszkał w Londynie, odwiedzałem go nawet niekiedy, ale nie byłem dawno. Dora w ostatnich czasach zajmowała mi wszystkie myśli i cały wolny czas.
— Jesteś moim aniołem, Aniu! — zawołałem.
Roześmiała się głośno.
— Myślę, że jeden anioł ci wystarczy — powiedziała figlarnie. — Zostanę przyjacielem, dobrze?
Wtem ktoś zapukał do drzwi: wszedł pan Wickfield z Urją.
Byłem przygotowany po rozmowie z Anią na duże zmiany w powierzchowności starca, a jednakże nie mogłem oprzeć się zdumieniu. Zdawało mi się prawie, że to inny człowiek. Postarzał się, to było naturalne, ale pochy-