Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 205.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Usiedliśmy przy oknie i zacząłem opowiadać jej o Dorze. Słuchała mię z uwagą, pytała o wszystko, oświadczyła, iż bardzo pragnie poznać moją narzeczoną i przy pierwszej sposobności wybierze się w tym celu do Londynu.
Przy obiedzie spotkałem Urję i jego matkę. Udawał, że nic nie wie o mojem przybyciu. Pani Heep, bardzo słodka i pokorna, starała się przekonać mnie i Anię, że Urja nadzwyczajnie zmizerniał w tym czasie i trzeba niepokoić się o jego zdrowie.
Nie mogliśmy podzielić tej opinji, ale pozostała przy swojem, nie odstępując nas na krok. Rozmowa była ciężka, przymuszona, dawna swoboda zniknęła bez śladu. Gdy po obiedzie Ania usiadła do fortepianu, pani Heep umieściła się tuż przy niej, co chwila opowiadając coś o synu. To prosiła, aby zagrała jakiś ulubiony przez niego kawałek, to zapewniała, że poobiednia muzyka jest dla niego rozkosznym wypoczynkiem, mówiła o jego tkliwości, dobroci, powracając wiecznie do tego przedmiotu.
Nakoniec Ania wyszła, a z nią jej dozorczyni, pozostaliśmy sami w męskiem towarzystwie. Urja mówił dziś dużo przy obiedzie i nawet głośno zwrócił się do matki, czy jej zdaniem nie za stary jest na kawalera. Spojrzał przytem na Anię takim wzrokiem, że zacisnąłem pięści, żeby nie zrobić głupstwa.
Teraz stał się nagle jeszcze rozmowniejszy, czy to pod wpływem wina, którego w roli gospodarza dolewał do kieliszka pana Wickfielda, czy wreszcie tak wypadało mu z roli, ułożonej poprzednio.
Wystąpiłem otwarcie za usunięciem butelki, ale zaprotestował przeciw temu z całą obłudą, zapewniając, że pragnie uczcić we mnie gościa i wznieść toast za zdrowie najgodniejszych osób.
I nim zdążyłem mu coś odpowiedzieć, wzniósł kielich za zdrowie miss Trotwood.
Potem nastąpiły inne. Na twarzy pana Wickfielda wi-