Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 229.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— On chyba myśli nawet w formie listu!
Tymczasem p. Micawber długo i patetycznie odczytywał, jakim sposobem został urzędnikiem i narzędziem oszusta, Urji Heepa. Opisywał, jak od kolebki nędza, rozpacz i szaleństwo „zasiadły u jego wezgłowia“. Mówił o swej rodzinie, która nie zaznała jeszcze „słodyczy życia“, o zaślepieniu ludzi, którzy go nie oceniali. Zdobił styl krasomówczemi ustępami z Szekspira i innych autorów, z czego był widocznie dumny. Dopłynął wreszcie do stosunku z Urją, który jako „przyjaciel“, pożyczając mu pieniędzy, uzależnił go od siebie przedewszystkiem. Był w jego ręku i na jego łasce, zanim przyjął ofiarowane mu miejsce. Przyjął je w dobrej wierze, uważając swego chlebodawcę za człowieka niepospolitych zdolności. Urja natomiast sądził, że ma do czynienia z głupcem i niedołęgą. Zwolna odsłaniał karty i zaczął go używać do nieczystych swoich interesów. Prawda, że Micawber nie odrazu umiał się w nich zorjentować: wrodzona prawość i uczciwość nie pozwalały mu widzieć w zwierzchniku fałszerza, łotra i oszusta, ale — „podnosiła się tajemnicza zasłona“ i nie mógł wątpić dłużej. Wówczas w duszy jego zaczęła się tragiczna walka. Oplątany przez Heepa materjalnie, niepewny moralnie drogi, którą powinien był kroczyć ze względu na różnorodne, sprzeczne obowiązki, dochodził do szaleństwa. Tracił zdrowie, unikał domowego ogniska i kochającej go tkliwie rodziny, zdawało mu się, że z sieci pająka pozostało mu jedno wyjście — samobójstwo!
Lecz oto głos przyjaciół i ich serdeczna życzliwość wskazały mu prawdziwą drogę obowiązku, i wstąpił na nią mężnie, aby pokonać groźnego potwora. Oskarża Urję Heepa...
Nagle Urja, który napozór spokojnie siedział zgięty we dwoje, błyskając krwawemi oczami, gwałtownym ruchem rzucił się na Micawbera, jakgdyby mu chciał wydrzeć oskarżenie i poszarpać na szczątki.