Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/110

Ta strona została skorygowana.

mało, że nie warto o tem mówić, a potem wysiadła z powozu i weszła do chaty, ażeby się przekonać, co w niej znajdzie. Nikt teraz nie patrzył na nią, więc zaczęła szukać cienia, który był skarbem dla małej dziewczyny. Ale napróżno przeszukała chatę, zaglądała do wszystkich skrytek i kącików, cienia nie było nigdzie. Wtedy zrozumiała księżniczka, że dziewczyna mówiła prawdę, że cień leciuchno zsunął się za nią do grobu i tam się ukrył obok niej na zawsze.
— I co się stało? — zapytała Maggi.
— Bajka skończona, Maggi.
— Jaka szkoda! A ta mała dziewczyna była stara, kiedy umarła?
— Nie wiem, Maggi, ale to już wszystko jedno. Chociażby sto lat miała, wszystko jedno.
Maggi jednak nie poruszała się z miejsca, więc Emi wstała pierwsza i wyjrzała oknem. Maggi naturalnie znalazła się obok, lecz nie błądziła oczami po niebie, a zwróciła je na dziedziniec.
Właśnie rozległ się dzwonek, wzywający przechodniów do rozejścia się.
— Patrz, patrz, matusiu — zawołała Maggi — znowu tu jest. Kto to?
Emi spojrzała na dół i zobaczyła Pancksa, idącego ku furtce szybkim krokiem.
— Powiada, że jest cygan i umie wróżyć przyszłość — rzekła ze smutnym uśmiechem — lecz zdaje mi się, że on nie zna nawet teraźniejszości tej małej dziewczyny.
Taki sąd miała Emi o tym pracowitym człowieku, który w tak dziwny sposób krzyżował drogę jej życia. Czy się domyślał tego — niewiadomo.
To pewne, że w ostatnich czasach Pancks pracował podwójnie i możnaby podziwiać jego siły. Mieszkał na przedmieściu Pentonville i codzień odbywał z tego powodu bardzo dalekie kursy. Wynajmował mały pokoik od właściciela mieszkania, na którem widniał napis: Rugg (Rag), ajent generalny. Miał też