Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

prawo w każdą niedzielę i święta jadać tutaj obiady, uprzedziwszy o tem gospodarza.
Do niedawnego czasu Pancks mało przebywał w swym prywatnym lokalu i niewiele tutaj pracował, lecz obecnie codziennie prawie spędzał całe wieczory do północy w oficjalnem biurze pana Rugga, a często jeszcze potem świeciło się w jego okienku.
Wróż i cygan widocznie prowadził jakąś tajemną robotę, do której — wielką przywiązywał wagę, i nietylko nie szczędził trudu, ale ponosił nawet pewne koszty.
Jednocześnie rozszerzał koło swoich znajomości. Po zapoznaniu się z panem Chivery, zjawił się wkrótce i w sklepie z tytoniem, a po kilku dniach był tam jak u siebie, a co ważniejsza, w tajemniczy sposób umiał skłonić biednego Johna do opuszczenia wilgotnego gaju na podwórzu, a podjęcia się jakichś ważnych interesów.
John zaczął znikać nieraz na kilka dni z domu, a roztropna pani Chivery nie miała nic przeciw temu dla dwóch przyczyn: po pierwsze wywierało to wyraźnie bardzo dodatni wpływ na jego zdrowie — a po wtóre, za każdą podobną wycieczkę Pancks wnosił do jej kasy dziewięć franków trzydzieści pięć centymów. Skłonił ją zaś do przyjmowania tych pieniędzy w sposób zupełnie prosty: Syn pani nie chce przyjąć wynagrodzenia za pracę, dlaczego pani nie ma wziąć za niego? To przecież jedna kieszeń, a interes jest zawsze interesem.
Doszło nawet do tego, że pewnej niedzieli Pancks zaprosił Johna Chivery na obiad.
Obiad naturalnie był u pana Rugga, panna Rugg osobiście zajęła się przyrządzeniem baraniej pieczeni i puddingu, przygotowano owoce i ciastka, a Pancks kupił butelkę rumu, ażeby rozweselić serce swego gościa.
Lecz wszystko to było niczem w porównaniu z żywą sympatją, którą otoczono tu Johna. Skoro wszedł w odświętnym stroju, lecz bez laski z rączką ze słoniowej kości i pięknej kamizelki w złote kwiatki, niby słońce, ogołocone z najświetniej-