— Altro, altro! — odpowiadał kulawy cudzoziemiec, trzęsąc głową i rękami, niby pajac.
— Altro! — powtarzał Pancks, zbiegając już ze schodów i raźniejszy szedł dalej, jakgdyby odpoczął.
Rozmowa z Pancksem o rodzinie Dorrit na nowo zaniepokoiła Clennama i zbudziła uśpione nieco podejrzenia co do jakichś niezałatwionych rachunków. Bo co może obchodzić Pancksa maleńka Dorrit albo jej ojciec? Nie należy on przecież do ludzi, którzy bawią się w dociekania dla zaspokojenia próżnej ciekawości. Nie mógł wątpić, że Pancks ma cel wytknięty i zupełnie jasno określony, ale jaki? Czy szukając czegoś innego zupełnie, nie odnajdzie przypadkiem dziwnego łącznika, który wiąże maleńką Dorrit z panią Clennam?
A jeśli go odnajdzie, czy mu powie? Dlaczego z tej sprawy robi tajemnicę? Artur gotów był oddać wszystko bez wahania, byle zagładzić winę rodziców, jeśli rzeczywiście istniała, ale musi ją poznać. Czy Pancks mu w tem pomoże?
Jednocześnie dziwiło go zniknięcie Emi. Nie widywał jej prawie. Nie było jej w domu lub zamykała się w swoim pokoju. Zrozumiał wtedy, że mu jej brakuje. Napisał do niej i odpowiedziała bardzo serdecznie, zapewniając, że jest zdrowa i bardzo zajęta. To go dziwiło jednak — dlaczego jej już nie spotyka?
Właśnie wrócił do siebie wieczorem z Marshalsea, kiedy zastał w mieszkaniu pana Meagles, który powitał go głośnym okrzykiem!
— Tattycoram!
— Co się stało?
— Uciekła!
— Jakto? Co to znaczy?
— Nie mogła zliczyć do dwudziestu pięciu, doliczyła tylko do ośmiu i poszła!
— Kiedy? Dlaczego? Nie mogę zrozumieć.