Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/126

Ta strona została skorygowana.

— Ale pan mu nie powie, że się drzwi zamknęły?
— Ani słówka.
— I pan nie pójdzie tam do niej na górę?
— Nie ruszę się z miejsca.
Pobiegła. Lecz tak była niespokojna, że zawróciła znowu i kryjąc się pod cieniem muru, sprawdziła, że stał na progu nieruchomy. Wtedy pospieszyła znowu do kawiarni, w której przesiadywał Jeremjasz, i wezwawszy go do powrotu, pędziła co tchu pierwsza, obawiając się równie pięści swego małżonka, jak niespodzianki w domu.
Obcy stał wciąż na progu nieruchomy, a z góry słychać było donośny głos pani Clennam.
— Cóż się tam dzieje? Dlaczego nikt nie odpowiada? Czy jest tam kto na dole?
Zdyszani małżonkowie już dopadli wejścia.
Nagle cudzoziemiec cofnął się o kilka kroków, jakgdyby ujrzał widmo.
— Umarły czy żywy! — krzyknął z przerażeniem. — Skądże się tu wziąłeś u licha?
Flintwinch spojrzał na gościa niemniej zdziwionym wzrokiem, obejrzał się, jakgdyby spodziewał się zobaczyć kogoś poza sobą, znowu objął nieznajomego spojrzeniem błyszczących oczu i nagle zwrócił się do żony.
Porwał ją tak gwałtownie, że czepek spadł jej z głowy, a biedna Efri kurczyła się tylko pod gradem jego uderzeń.
— No, tym razem dostaniesz, co ci się należy — wołał zapamiętale. — Dość już tego...
Lecz obcy z galanterją podniósł czepek Efri i, kładąc rękę na ramieniu jej małżonka, przemówił z nadzwyczajną grzecznością:
— Przepraszam najuprzejmiej, że przerywam tę wesołą małżeńską igraszkę, lecz może pan pozwoli zwrócić sobie uwagę, że tam ktoś bardzo energicznie się dopytuje, co się stało na dole.
Jeremjasz puścił żonę, oprzytomniał. Odwrócił się do schodów i zawołał głośno: