Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

dziewałam się ujrzeć pokój pani Clennam, gdzie tyle dni upłynęło mi przy pracy. Albo pański pokój, ten, w którym byłam z Maggi, towarzyszył mi w podróży całe mile, widziałam go w mroku przez okno karety, jakgdyby jechał z nami. Pan nie wie o tem, żeśmy się tej nocy nie dostały z Maggi do domu, chodziłyśmy do rana po ulicach i siedziałyśmy pod bramą więzienia. Patrzyłam wtedy na gwiazdy, które widzę codzień z okna mego balkonu, i czasem mi się zdaje, że znów siedzę z Maggi przed zamkniętą żelazną bramą.
Po ulicy snują się ludzie, tacy sami, jak tam w Londynie. Kiedy płynę gondolą, zaglądam mimowoli w inne płynące gondole, czy nie zobaczę tam znajomej twarzy. Byłaby to wielka radość, ale chyba większe jeszcze zadziwienie. Szukam ich jednak wszędzie i prawie oczekuję, że lada chwila ujrzę drogie mi oblicze na moście, na wybrzeżu...
Jeszcze jedna rzecz wydaje mi się bardzo dziwną i napewno każdemu takąby się wydawała: bardzo często czuję dla — niego (nie chcę mówić wyraźnie) tę samą dawną litość i współczucie. Pomimo zmiany losu, z której on jest tak szczęśliwy, a ja dziękuję za nią Bogu, ogarnia mię chwilami tak potężny żal i współczucie, iż chciałabym zarzucić mu ręce na szyję, przytulić się do piersi i płakać, płakać długo. Potem byłabym dumna i zadowolona. Ale wiem, że nie mogę tego zrobić: on uczułby się dotknięty boleśnie, Fannyby się gniewała, pani General dziwiła. Więc nic nie mówię i jestem spokojna. Przez to jednak jestem od niego daleko, a mam takie uczucie, jakby wśród tej licznej służby i znajomych on potrzebował mię zawsze, jak dawniej.
Drogi panie Clennam, tyle napisałam o sobie, a przecież muszę jeszcze coś napisać, o co mi najbardziej chodzi. Wypowiadam panu wszystkie swoje myśli, choć wiem, że nie są mądre, ale pan mnie zrozumie i będzie pobłażliwy, prawda? Pan czasem myśli o mnie, chociażby niekiedy, bo pan bardzo zajęty, ale się obawiam, że pan myśli o mnie, jak o kimś zupełnie nowym, nie o tej maleńkiej Dorrit, którą znałeś. O, nie