chcę, nie chcę tego! Niech pan zapomni o tych wszystkich zmianach, kiedy pan myśli o mnie. Niech pan pamięta tylko ubogą dziewczynkę, w skromnej, znoszonej sukni, która grzała zziębnięte nogi w przemokłych bucikach u pańskiego ognia. Niech pan pamięta o mem przywiązaniu i wdzięczności za wszystko, co zrobiłeś niegdyś dla biednego dziecka — Maleńka Dorrit.
P. S. Niech pan przedewszystkiem będzie spokojny o panią Gowan. Jest zdrowa i szczęśliwa, to jej własne wyrazy. A przytem taka śliczna!
Już około miesiąca rodzina Dorrit bawiła w Wenecji, gdy pan Dorrit zdecydował się rozmówić z wychowawczynią swych córek o Emi. Jej odsuwanie się od towarzystwa, odrębny sposób życia od innych członków rodziny, nawet wyraz twarzy drażnił go i męczył. Czyż mógł pozwolić, aby tak zostało nadal? Byłby może wcześniej poruszył tę sprawę, lecz stosunki z markizami i hrabiami zabierały mu tyle czasu, że nie mógł znaleźć odpowiedniej chwili. Obawiał się także prawie mimowoli, że rozmowa może potrącić o drażliwe dla niego kwestje, więc odkładał ją chętnie. Lecz wyczerpała się jego cierpliwość.
Uprzejmie zaproszona dystyngowana dama stawiła się niezwłocznie na wezwanie.
Umieściwszy ją najwygodniej na fotelu, pan Dorrit przystąpił do rzeczy.
— Ośmieliłem się prosić panią — rzekł z rozmysłem — ponieważ młodsza córka niepokoi mię, muszę powiedzieć. Czy pani zauważyła różnicę usposobienia pomiędzy siostrami?
— O tak — odparła dama, gładząc delikatnie swoje rękawiczki. — Fanny ma wolę i silny charakter, zrobi, co zechce i zawsze na swojem postawi. Emi tego brakuje.
Pan Dorrit był zdziwiony: takiej odpowiedzi nie spodziewał się pomimo wszystko. Nasunęła mu ona wiele wspomnień, ale — odpowiedział spokojnie.