Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/170

Ta strona została przepisana.

— Hm, pani ma słuszność. Więc moja starsza córka...
— Nie chciałam powiedzieć przez to, że już nie potrzebuje kierunku — poprawiła się madame General roztropnie — przeciwnie, duże ma braki, jest zanadto śmiała, zbyt otwarcie wypowiada swoje zdanie, lecz w każdym razie widzę w niej dobry materiał.
— Moje córki — zaczął pan Dorrit z namysłem — wcześnie straciły matkę, nie posiadałem wtedy wielkiego majątku i przez czas dłuższy byliśmy zmuszeni prowadzić życie skromne i odosobnione. Emi była mojem ulubionem dzieckiem, a dzisiaj... hm... jest przyczyną niepokoju. Nie chce z nami bywać, towarzystwo ją onieśmiela, słowem, różni się od nas wszystkich tak widocznie, że... hm... postanowiłem poradzić się pani, w jaki sposób możnaby wpłynąć na nią.
— Pracuję nad tem dawno — odparła pani General z godnością — rozmawiałam z nią o tem nieraz. Emi mówi, że wszystko zanadto ją dziwi, że nie może przywyknąć do nowego życia. Tłumaczyłam jej wprawdzie, że miss dobrze wychowana niczemu się dziwić nie może, nie powinna, ale chociaż moje uwagi przyjmuje spokojniej, niż Fanny, pozostaje zawsze przy swojem. Dlatego zdaje mi się, że pan sam powinien o tem pomówić z Emi.
— W takim razie każę ją zaraz poprosić.
Wezwana przez kamerdynera Emi stawiła się wkrótce.
— Proszę cię, usiądź, Emi — uprzejmie rzekł pan Dorrit. — Mówiliśmy właśnie o tobie. Widzimy oboje, że nie możesz dotąd przywyknąć do naszego życia. Co to znaczy?
Emi pobladła, nie mogła zaraz odpowiedzieć.
— Zdaje mi się, ojcze — rzekła nakoniec cicho — że potrzebuję jeszcze trochę czasu.
— Lepiej powiedzieć: papo — odezwała się madame General. — Wyraz „ojciec“ jest pospolity, a słowo „papa“ daje miły układ ustom. Papa, pierścień, perły — to są wyrazy, które młoda osoba powinna powtarzać, wchodząc pomiędzy ludzi.