Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/21

Ta strona została przepisana.

Jeremjaszu, zostaniemy i popłyniemy dalej pod naszą starą flagą. Od dziś jesteś moim wspólnikiem, pomyśl, aby załatwić wszelkie formalności.
Oczy Jeremjasza zamigotały blaskiem chciwości i dumy, lecz natychmiast pokornie zgiął swą grubą postać i w uniżonych słowach zaczął dziękować za zaszczyt, którego nie spodziewał się zupełnie.
Zegar zaczął bić jedenastą i w tej chwili przypomniał sobie, że to godzina śniadania. Nie potrzebował wołać, gdyż prawie jednocześnie maleńka Dorrit wniosła na tacy symetrycznie ułożonych osiem ostryg, kawałek chleba z masłem i szklankę wina z wodą ocukrzoną.
Lecz pani Clennam jeść dzisiaj nie chciała. Odsunęła ostrygi, ale spojrzała łagodniej i uprzejmie, choć krótko, przemówiła do dziewczynki.
Artur spojrzał na nią uważnie. „Nowy kaprys“ matki. Co to miało znaczyć? Skąd pochodził ten nowy kaprys?
Dziewczynka była widocznie nieśmiała. Przesuwała się cicho, prawie bez szelestu, drobna, szczupła, maleńka, w wąskiej i krótkiej sukience, wyglądała na dziecko, chociaż jej twarz poważna świadczyła, że wyrosła już z dzieciństwa. Nie była ładna, ale ciemne oczy, łagodne i myślące, miały wyraz słodyczy, a cała postać mimo ubogiego stroju uderzała szlachetnym wdziękiem i prostotą.
— Kopciuszek — przemknęło przez głowę Artura i zbudziła się w nim ciekawość.
Skąd się to dziecko wzięło koło jego matki? I co znaczy w oczach matki ta łagodność, kiedy przemawia do obcej dziewczynki? ona, tak zimna, surowa dla syna?
Dziwne myśli zaczęły krążyć mu po głowie, lecz musiał milczeć. Jeżeli przeszłość kryła jaką tajemnicę, po śmierci ojca matka zamknęła ją na klucz, i Artur mógł być przekonany, że klucza tego mu nie odda. Więc — czy ma ulec matce, czy spełnić ostatnie pragnienie, wolę umierającego? Sumienie odpo-