Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/235

Ta strona została przepisana.

do niego, uklękła obok krzesła i położyła mu ręce na piersi, ażeby nie mógł wstać, łzy płynęły jej po twarzy, wymówiła cicho, słodko jego imię.
— Mój przyjacielu, drogi przyjacielu powtarzała miękko, serdecznie — ty płaczesz? To z radości, że ujrzałeś swoje dziecko, prawda? Prawda, kochany, drogi przyjacielu?
A gdy milczał, przyciskając do serca jej ręce, dodała.
— Nie powiedziano mi, że jesteś chory.
— Nie wiedziałem... — rzekł wreszcie z jękiem Artur — w tej sukience?
— Zdawało mi się, że w niej będę panu milsza. Zachowałam ją na pamiątkę. I widzi pan, z kim przyszłam?
Spojrzał w kierunku drzwi i spostrzegł Maggi, stojącą ze złożonemi rękami i wyrazem zdziwienia i zachwytu.
— Przyjechałam wczoraj wieczorem — opowiadała Emi. — Dziś poszłam do Plornishów i dowiedziałam się o wszystkiem. Czy pan nie miał przeczucia, że dziś przyjdę? Czy pan nie myślał o mnie? O, ja myślałam często... zawsze... ciągle...
— Dużo myślałem o...
— O maleńkiej Dorrit. Czy pan zapomniał, że tak się nazywam? — dokończyła, gdy się zawahał. Zawsze jestem ta sama maleńka Dorrit.
— Myślałem o tobie często... ale...
Przypomniał sobie, że jest bankrutem i więźniem, więc czy mu wolno dzisiaj myśleć o niej?
— Przyszłam tu wcześniej — mówiła dalej Emi — ale było za wcześnie. Zostawiłam panu te kwiaty. Pan nie widział mojego wejścia. Więc poszłam do Chivery, byłam w pokoju Johna, moim dawnym pokoiku... tyle wspomnień...
Clennam był dość przytomny, aby zauważyć, że maleńka Dorrit stała się więcej kobietą, stała się śmielszą, więcej pewną siebie, choć nie straciła wdzięku nieśmiałości. Jej delikatna twarzyczka nabrała zdrowej cery, opalona słońcem południa, lecz oczy nie zmieniły poważnego i słodkiego wyrazu, który działał jak balsam na cierpiącą duszę.