Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/246

Ta strona została przepisana.

przed nią na kolana. Niech pani nie chodzi!... Ach, gdzie pani idzie! Ja tutaj nie zostanę! Tu pokutuje jej dusza! Może szuka ojca Artura...
Lecz pani Clennam miała znowu twarz kamienną. Silnym ruchem uwolniła spódnicę z rąk Efri i odwróciwszy się, wyrzekła tylko:
— Zaczekajcie tu na mnie.
Potem sama zeszła ze schodów, otworzyła drzwi na dole i znalazła się na ulicy.
Efri pierwsza jakby zbudziła się ze snu. Krzyknęła przeraźliwie i wybiegła za swoją panią. Jeremjasz spojrzał bokiem na Blandois i zaczął także cofać się ku drzwiom plecami, wreszcie jak wąż wysunął się z pokoju.
Rigaud, zostawszy sam, usiadł w otwartem oknie, wyciągnął nogi i zapalił papierosa.
— Gdzież ona mogła iść? — zapytał głośno. — Chyba po pieniądze. Trzeba zaczekać, chociaż djabli wiedzą, kiedy wróci. Ale zaczekam. Cóż mi to szkodzi? Tu... czy tam... Wkońcu wróci. Rigaud — Blandois, zdobyłeś piękną sumkę! Udało ci się, chłopcze!
Podniósł głowę i ujrzał nad sobą grubą belkę. Jednocześnie usłyszał cichy szelest. Obejrzał się, ale nikogo nie było.
— Strachów się nie obawiam, jak ta stara — mruknął pod nosem i puścił kilka wielkich kłębów dymu.
Pani Clennam tymczasem szła o własnej sile przez ciche ulice, na których zmrok wieczorny zaczął już zastępować światło dzienne. Chuda, blada, z błędnem spojrzeniem i surowym wyrazem twarzy, w czarnej sukni i czarnej chustce, narzuconej na głowę, wyglądała jak widmo i skoro się znalazła w ludniejszej dzielnicy, ludzie oglądali się za nią.
Nie zwracała na to uwagi i szła szybko niepewnym krokiem, zdumiona wszystkiem, co ją otaczało, a tak różniło się od tego świata, który w jej pamięci pozostał. Podniecona wstrząśnieniem ostatniej godziny, poczuciem władzy ruchu w martwych nogach, upojona powietrzem, którem nie oddychała