Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/259

Ta strona została przepisana.

dłam w altance, gdzie mię nikt nie widział. Wtem nadeszła ciotka z moją przyjaciółką. Usłyszałam, że mówią o mnie.
— Na to nie można pozwolić, Karolciu — mówiła ta obłudna dama — miss Wade cię zamęcza. Z tem trzeba raz skończyć.
Byłam bardzo ciekawa, co odpowie ukochana przyjaciółka, czy przyzna się otwarcie, że ona jest katem, a ja pomimo wszystko kocham ją wiernie i szczerze. Ale ona — zaczęła płakać! Tak, zaczęła płakać, ażeby mię oskarżyć i wzbudzić współczucie dla siebie. Nakoniec przemówiła. Pamiętam każde słowo.
— Droga ciociu, ona ma taki nieszczęśliwy charakter. Wszyscy tam w szkole pracujemy nad nią, wszyscy pragniemy ją poprawić, to nasza największa troska, bo ona będzie całe życie nieszczęśliwa.
— I ja myślę to samo, moje dziecko, ale nie można pozwolić, aby cię zamęczała. To jej nic nie pomoże.
— Dlatego proszę zaraz odesłać mię do domu powiedziałam, wychodząc z altanki. — Odeślijcie mię zaraz, bo pójdę piechotą.
Powróciwszy do babki, oświadczyłam jej natychmiast, że jeśli mię nie odda między obcych ludzi, zanim wrócą te intrygantki, to wyskoczę oknem, spalę się albo utopię.
Tym sposobem znalazłam się między obcymi, lecz przekonałam się wkrótce, że to wszystko jedno. Ta sama obłudna grzeczność i udawana dobroć, kryjąca wysokie pojęcie o sobie, lekceważenie dla mnie, ponieważ nie miałam rodziców. Tym sposobem rozumiałam swoją drogę życia i wiedziałam nakoniec, jak mam postępować.
Skończyło się dzieciństwo. Dowiedziałam się, że po rodzicach pozostała niewielka sumka i muszę pracować na chleb. Zrobiono mię nauczycielką.
Pierwsze miejsce było w rodzinie niezamożnego gentlemana, gdzie oddano mi pod opiekę dwie dziewczynki. Pani domu, młoda kobieta, zaczęła zaraz udawać, że się obchodzi