Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

Zrozumiał, że chodziło jej o ojca.
— A przytem — rzekła znowu — tak wiele winna jestem pani Clennam... gdyby nie praca u niej, doprawdy, nie wiem czasem, coby było. Więc nie chciałabym za to być niewdzięczna, mieć przed nią tajemnice.
— Pozwól mi, nim odejdę, zadać sobie jedno pytanie. Czy dawno znasz moją matkę?
— Blisko dwa lata. Już przestali dzwonić, zamkną furtkę.
— Czy przysłała tutaj po ciebie? Jakim sposobem cię znalazła?
— Pani Clennam nie wie, gdzie mieszkam. Nigdy nie mówiłam jej tego. Bardzo potrzebowałam roboty, więc napisałam o tem ogłoszenie i prosiłam jednego znajomego, bardzo dobrego przyjaciela ojca, ażeby je bezpłatnie umieścił, gdzie można. Podałam jego adres. Pańska matka zgłosiła się do niego, on mię zawiadomił i natychmiast poszłam. Niech się pan śpieszy, zamykają furtkę.
Szybko, życzliwie skinęła mu głową i pobiegła do ojca. Artur jeszcze się wahał, jakby chciał skończyć zaczętą rozmowę, wreszcie z wymownym gestem skierował się ku wyjściu.
Ale furtka była zamknięta. Nie pomogły kilkakrotne uderzenia i zaczął przewidywać, że spędzi noc pod gołem niebem, gdy usłyszał głos tuż za sobą.
— W pułapce, hm? To pan, panie Clennam?
— Ach, to pan? Więc i pan został? — rzekł Artur, poznając Tipa.
— Ja? To co innego. Jestem tutaj u siebie. Tylko Emi, nie wiem dlaczego, nie chce, żeby ojciec wiedział.
— W takim razie, jako gospodarz, może mi pan co poradzi. Jest tu gdzie przenocować?
— Najlepiej zawołam Emi — rzekł Tip, przyzwyczajony do opieki siostry.
— Za nic w świecie! — zawołał Clennam. — Ostatecznie głupstwo. Noc prędko upłynie.
— Zwłaszcza, że deszczyk kropi — żartował Tip złośli-