Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

ażebyś go ocenił sprawiedliwie. Pańska opinja jest dla mnie ważniejsza, niż wszystkich innych ludzi.
— Dobrze, maleńka, dobrze — powtórzył znów Artur. — Nie martw się, ja to wszystko przecież rozumiem także.
— Dziękuję panu. Bardzo, bardzo dziękuję. Chciałam to powiedzieć dawniej, ale mi było tak trudno. Myślałam o tem ciągle. I kiedy się dowiedziałam, że pan przyjdzie jutro, postanowiłam dzisiaj mówić z panem. Nie dlatego, żebym się za niego wstydziła, — dodała, szybko ocierając oczy — ale że znam go lepiej, że go kocham i wiem dobrze, iż mogę być z niego dumna.
Załatwiwszy tę sprawę, która prawdopodobnie skłoniła ją głównie do tak spóźnionych odwiedzin, Emi zaczęła sama niepokoić się późną porą i myśleć o powrocie. Maggi podniosła się także i ocknęła z drzemki, zwracając chciwe oczy na łakocie, które widziała na stole. Artur nalał jej jeszcze trochę wina i powiedział, że może zabrać do koszyka wszystko, czego teraz nie zjadły. Maggi nie wychodziła nigdy bez koszyka, więc za pozwoleniem swej „Matusi“, śmiejąc się i wspominając o szpitalu, z rozkoszą pakowała otrzymane dary.
Jej radość rozjaśniła oczy Dorrit, a to znowu sprawiło przyjemność panu Clennam.
— Lecz dokąd pani idzie? — spytał nagle. — Furtka przecież zamknięta?
— Będę spała u Maggi. Mogę być tam pewna troskliwej opieki.
— Ja panią odprowadzę. Nie mogę pozwolić, aby pani szła sama tak późno.
— A ja pana ogromnie proszę, żebyś mię puścił samą. Bardzo, najmocniej proszę!
Widział, że zrobiłby jej przykrość, więc ustąpił. Domyślał się, że nie chce, aby widział mieszkanie Maggi.
Na dole Emi jeszcze raz stanęła, i, zwracając spojrzenie w kierunku ciemnych schodów, wyszeptała:
— Niech cię Bóg błogosławi!
Artur przeczekał chwilę i zszedł także. Nie sprzeciwiając