Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/94

Ta strona została przepisana.

— Pozostaje mi jeszcze dodać — rzekła Fanny — iż spełniając jej życzenie, stawiłam się dzisiaj w jej domu.
— Za co jestem prawdziwie wdzięczna — zapewniła uprzejmie pani Merdle. — Miło mi było poznać obie panie i proszę mię zachować w swej pamięci.
Obie siostry wstały, aby się pożegnać, pani Merdle podała każdej usianą brylantami rękę i Emi spostrzegła ze ściśniętem sercem, że coś dźwięczącego upadło przytem w rękę Fanny.
— Życzę paniom wszystkiego najlepszego — mówiła jeszcze dama z uśmiechem i skinieniem głowy, poczem nacisnęła dzwonek i natychmiast zjawił się upudrowany lokaj, ażeby przeprowadzić panny Dorrit do wyjścia.
I znowu szły w milczeniu po szerokich schodach: Fanny dumna, z wysoko podniesioną głową, Emi upokorzona i smutna.
— Czyś zadowolona? — zapytała Fanny, gdy się znalazły na chodniku. — Nic więcej nie masz mi do powiedzenia?
— Cóż ci mogę powiedzieć? — rzekła smutnie Emi. — Ale ty go nie kochałaś?
— Jego? — zawołała Fanny — przecież to prawie idjota.
— Jest mi to bardzo przykro — mówiła szeptem Emi — ogromnie, ogromnie przykro. Dlaczego przyjęłaś od niej prezent, Fanny?
— Głuptasie! — zawołała Fanny pogardliwie. — Kpię z jej syna, z jej obłudy i brylantów, lecz niechaj płaci za to, że śmiała się nade mnie wynosić. Nic innego nie mogę jej dziś zrobić.
Emi milczała. Może siostra miała słuszność, ona zna przecież lepiej świat i ludzi, ale Emi woli go nie znać i w głębi duszy zostać przy swem przekonaniu. Wolałaby nie widzieć bransoletki Fanny, ale skoro jej oddać niepodobna, woli wiedzieć, skąd i za co ją dostała.
Tak, o Fanny tymczasem może być spokojna, ale co będzie z Tipem? Ma miejsce w sali bilardowej, nosi kurtkę ze srebrnemi guzikami i dostaje na miejscu życie. Lecz czy wytrzyma długo i czy to odpowiednie dla niego zajęcie?