Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/025

Ta strona została uwierzytelniona.
—   259   —

i córki, a wojowników zabiliście, albo zamęczyliście na śmierć. Nadto złamaliście słowo, dane ich posłom i wymordowaliście ich. Tak nikczemne uczynki domagają się zemsty, dla tego, rzecz jasna, nie możecie się spodziewać łaski u Apaczów. Sam musisz to przyznać, że trudno wam będzie ponieść względem nich odpowiedzialność za te grzechy.
Old Death przemówił bardzo szczerze, tak szczerze, że wódz zamilkł na chwilę.
— Uff! — wykrztusił potem. — Ty mówisz to mnie, wodzowi Komanczów?
— Powiedziałbym ci to nawet wówczas, gdybyś był samym Wielkim Duchem. Było to nikczemnością z waszej strony, że postąpiliście w ten sposób z Apaczami, którzy nie zrobili wam nic złego. Co wam uczynili ich posłowie, iżeście ich pozabijali? Co wam uczynili, że wyruszyliście teraz znowu na tę wyprawę, aby na nich sprowadzić śmierć, zagładę i hańbę? Odpowiedz!
Indyanin wybuchnął po dłuższym czasie z jeszcze większym gniewem, niż przedtem:
— Są naszymi nieprzyjaciółmi.
— Nie. Żyli z wami w zgodzie i żaden wasz poseł nie zaniósł im od was wiadomości, że wykopaliście przeciwko nim topór wojenny. Wy sami poczuwacie się do winy, dla tego jesteś przekonany, że nie możecie spodziewać się łaski. A mimoto dałoby się zawrzeć z nimi znośny pokój. To wasze szczęście, że Winnetou nimi dowodzi, gdyż on krwi nie pożąda. To jedyny wódz Apaczów, który, jak sądzę, byłby skłonny do pobłażania. Wyślijcie do niego kogoś, ażeby zacząć układy. Ja sam gotów jestem pójść, by go dla was usposobić łagodnie.
— Komancze woleliby umrzeć, aniżeli prosić Apaczów o łaskę.
— Ha, to wasza rzecz. Taka jest moja rada. Czy jej posłuchasz, to mi jest zupełnie obojętne.
— Czy mój brat nie zna innej pomocy? On przemawia na korzyść Apaczów, jest zatem ich przyjacielem.
— Ja sprzyjam i życzę dobrze wszystkim czerwo-