gorzelni... potomkowie hetmanów warzą syropy i pędzą truciznę dla swoich poddanych, a grosz wyciśnięty z buraka i zboża na co używają? Zapytaj! Nie! nie pytaj już lepiéj... boby się rozpłakać potrzeba... Posłannictwem ich, misyą jest kuć pieniądz, by go używać bezmyślnie, bawić się, śmiać i w niewiadomości przeznaczenia własnego kopać grób sobie i rodzinie... Gdzie są dziś panowie i czém się różnią od bogatych żydów i bankierów? ja nie widzę: jednakowo palą cygara, na jeden grosz targują, o jedném myślą... nie poznasz ich i znać nie warto!“ Atanazy (a wraz z nim i autor naówczas) nie rozumié możności a nawet konieczności przemiany zajęć, gdy niéma pola do dawniejszych zasług, gdy się warunki bytu rdzennie przeinaczyły. On zapatrzony w obrazy, które dopiero co przed Julianem rozwijał, ma przed sobą jeden tylko dawny typ arystokraty. „Rozumiesz mnie teraz — powiada do Juliana — jeżeli wierzę w posłannictwo arystokracyi, to z warunkiem poświęcenia bezwzględnego, zupełnego, wierzę w nią jako w sługę czasu i kraju, przewodniczącą do ofiary, jako w kapłanów przyszłości. Jak skoro zabywa misyi swéj, pracuje dla siebie, robi pieniądze lub pieniędzy używa, staje się narością, chorobą, zgnilizną i odpaść musi od ciała społecznego... Jako ludzie pojedyńczy, potomkowie wielkich rodzin, dla siebie, w swojém kółku mogą być nieposzlakowanéj uczciwości, wielkich cnót domowych; ale nie dosyć na tém; — chybiają celu, gdy sobie tylko żyją. Zgnuśnieliśmy i stracili to uczucie potrzeby poświęcenia, które jak gwiazda świeciło niegdyś i na wyżynie trzymało... Upadek nieuchronny... Winniśmy a może i mniéj winni, niż zrazu rozżalone serce przypuszcza; ogólny kierunek ludzkości odbił się i na jéj przedstawicielach... Co dziś zajmuje świat? czém on żyje i dyszy? — Postępem wedle ciała, dobrym bytem, materyą, pomnożeniem ogólnego dostatku, urojeniem szczęścia na ziemi. Duch zgasł; zapomnieliśmy o duszy, a choć się czasem ktoś zwróci w tę krainę opuszczoną, ducha już nawet pojmuje i sądzi cieleśnie, czyniąc go zależnym od warunków materyalnych... Mówimy tylko o dobrym bycie, o bogactwie, o przemyśle, studyujemy kwestye społeczne ze stanowiska filozofii i ekonomii, a to, czém człowiek podnieść się i istotnie niezależnym uczynić może, odrzuciliśmy na stronę... Stworzono wszystko, co według tych panów stanowi warunek szczęścia, i dziwią się, że niéma skutku. Jestto zupełnie, jakby dziecię zdumiewało się, że koń z papieru wyklejony nie rży i nie prycha... Pusto na świecie, pusto!... i coraz gorzéj być musi... Nauka Chrystusowa martwém jest słowem i duch umarł; nie wierzym, nie pragniem, nie pojmujemy nic nad to, co się da dotknąć i zważyć... i to tylko zyskamy, czegośmy się dobijali... trupa bezwładnego, proch i nicość!...“
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.