Chcą zdobyć przyszłość własną swą pracą,
Próżno się silą — nie mogą!
Tak nad życiową myśląc zagadką,
Pracował młodzian dnie całe,
I wszystko w klasie szło mu wciąż gładko,
I zyskał z nauk pochwałę.
„Synu,” rzekł Ojciec: „tyś barwnym wieńcem
Zasługi okrył skroń młodą;
Jesteś roztropnym, pilnym młodzieńcem,
A więc cię witam nagrodą.
Daję ci fundusz: ot srébro, złoto,
A ot papiérków zwój spory,
Piéniądz ten twoim, możesz z tą kwotą,
W nowego życia wejść tory;
Kup sobie konia, byś w chwilach wolnych,
Mógł się przejechać po mieście,
Albo téż nabądź zbiór książek szkolnych,
Albo... no jak chcesz zrób wreszcie.”
„Ojcze,” syn rzecze — „jeźli mam prawo
Użyć twych darów, to proszę,
Abym mógł zająć się pewną sprawą,
Którą wciąż w sercu mém noszę
Jest tu chłopaczek — on wśród mozolnéj
Pracy, chce przebić mrok ciemny,
Pozwól mi płacić wpis jego szkolny,
A trud nie będzie daremny.”
„Zacne twe chęci pochwalam synu,”
Zawoła Ojciec wzruszony,
„I jestem pewnym, że z twego czynu,
Przyszłość bogate da plony.”
Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/321
Ta strona została skorygowana.