Strona:PL Leopold Blumental Sherlock Holmes w Warszawie.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

O! nie krępuję Pani. Jestem cierpliwy. Lecz jeżeli pani może się streszczać…
— Słowem… po trzech godzinach… mężowi udało się udobruchać mnie. Chociaż… już w tej historji pozostało dla mnie coś tajemniczego! Ale jak Ludwiczek jął malować naszą przyszłą podróż, pokazywać mi drogę naszą na mapie, a przy każdym punkcie, oznaczającym miasto, w którym zatrzymamy się, całować mnie, a przy każdem podkreśleniu w Baedeckerze ołówkiem hotelu, który obieraliśmy na postój, całować mnie dwukrotnie, (tu pani Klotylda zapłoniła się rozkosznie), takem zmiękła i wybaczyła mu wszystkie przypuszczalne błędy przeszłości. Tylko już na przyszłość żądałam… No, panowie rozumieją… Przysiągł wierność do grobowej deski. Pisząc nazajutrz pod nieobecność Ludwiczka list do Mamy, nie wspomniałam nawet o tem nieporozumieniu — Mama zaniepokoiłaby się mocno.
Holmes pokiwał głową:
— A uspokoiła Pani obawy Mamy… co do uczuć męża?
— O! opisałam Mamie, jak Ludwiczek wybierał ze mną miasta na mapie i hotele w Baedekerze… ile razy mnie pocałował. Ja Mamie wszystko piszę. Ludwiczek nawet sądzi, że jestem zbyt drobiazgowa… i mogłabym mniej pisać…
— Cóż dalej?
— Teraz niech Pan uważa… Bo to, co teraz, to najważniejsze… Następują fakty dziwne, niezrozumiałe… Zaraz Pan zrozumie, czemu mówiłam o owej Pani z czerwonem piórem na kapeluszu… Przyjeżdżamy do Bazylei. Stanęliśmy w hotelu „Pod trzema królami.“ Zwiedziliśmy muzeum… klasztor… galerje. Wracamy do hotelu. W przedsionku przystępuje do mojego męża szwajcar i powiada: „Była tu jedna Pani…“ pytała o Pana… „Ja-