Strona:PL Leopold Blumental Sherlock Holmes w Warszawie.pdf/15

Ta strona została uwierzytelniona.

ka pani?“ „Z czerwonem piórem na kapeluszu! Mąż mój pobladł… szwajcarowi dalej mówić nie dał… pociągnął mnie na górę. „Pakujemy się“ — woła. Oczy mu się iskrzą… twarz płonie… Widzę, że ma napad… Więc już milczę… nie opieram się… scemy mu nie robię… Wsiadamy do wagonu… Dopiero odzyskał humor… Pytam: „co było?“ Wziął mnie za ręce i rzekł pieszczotliwie: „Klociu, jeżeli mnie choć trochę kochasz, ufaj mi… Wiesz, że tylko o naszem szczęściu myślę…“ „A ta dama?“ „Klociu! nie pytaj. To straszliwa tajemnica… Kiedyś, da Bóg, wyjaśnię ci — zrozumiesz mnie!“ Przyjeżdżamy do Bernu. Stajemy w hotelu „Jura“ obranym wedle wskazania Baedekera. Wychodzimy na miasto. Podziwiamy z daleka Alpy… jesteśmy w nowym i starym parlamencie… Podoba się nam. Zamierzamy jeszcze jeden dzień pozostać… Lecz w hotelu…
— Szwajcar donosi — uśmiechając się, kończył Holmes — że dama z czerwonem piórem…
— Tak jest! — wykrzyknąła pani Klotylda, znowu czyniąc swój zagadkowy ruch, jakby głaskała coś leżącego na kolanach. Tak jest! „Die Dame mit rothem Feder am Hut…“ przychodziła — pytała…
— I znowu atak… ucieczka… przysięgi w drodze…
Pani Klotylda przymrużyła oczy, uśmiechnęła się półsmętnie i przytaknęła.
— Przyjeżdżamy do Interlaken… stajemy w hotelu „Centrale“ nad cudnem Thunskiem jeziorem.
— Nie obejrzeliście miejsca, jak należy?..
— Nie mogliśmy… Była dama z czerwonem piórem na kapeluszu… i musieliśmy uciekać..
— I to tak trwało?
— Miesiąc cały… W Lucernie, Zurychu, Genewie, Florencji, Wenecji, Rzymie… wszędzie… wszędzie… zjawiała się dama z czerwonem piórem…