Strona:PL Leopold Blumental Sherlock Holmes w Warszawie.pdf/24

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zkąd to wiesz?
— Ba! z tego, że pan Ludwik nagle znowu pokochał Włochy i Szwajcarję i postanowił uciekać z żoną z Warszawy.
— Tak, to prawda! Jakie to wszystko proste! — rzekłem, uderzając się w czoło. Ale… ale… co to była za dama w magazynie kapeluszy… ta z czerwonem piórem?
— Tu Pan Ludwik niesłusznie był podejrzany przez żonę. Powiedział prawdę. Śmiał się z niej z panną sklepową, bo mu się jej pióro „okropnie“ podobało. I zapytywał istotnie: „czy niema czerwieńszych?“
— Po co te szepty ze sklepową?
— Mój drogi, kiedy żona wybiera dla mamy najpiękniejsze i najdroższe pióra strusie, a mąż, posławszy teściowej mnogość prezentów, zamierza raz jeden urządzić psikusa… i zmienia rozporządzenie żony, a zaleca zamianę białego pióra na czerwone, myśląc sobie: „dla starego Grzmota to będzie w sam raz,“ to… z konieczności szeptać będzie. A przyłapany na śmiechu i na szeptaniu, z konieczności zmiesza się…
— Tak… tak… to prawda… o co to jeszcze zapytać chciałem?
— Chyba nie oto, czemu pan Ludwik tak uciekał przed teściową?
— O! nie!.. miły jej wpływ na Klocię, z opowiadania córki ocenić mogłem. Ale zkądże baba wiedziała gdzie każdej chwili obraca się zięć i córka?
— Jakże? nie odgadłeś, że córeczka Mamie wysłała plan podróży… i wzkazała wszystkie hotele… z datami… na wypadek „gdyby kochana Mama chciała przyjechać.“
Zawstydziłem się. To było tak proste. Biedna Klocia! Wyobrażała sobie, jak Mama jej ładnie prezen-