Strona:PL Leopold Blumental Wszechpartyjna rodzina.pdf/6

Ta strona została uwierzytelniona.

— Oho!… wstąpiła do bojowej narodówki.
— To wy… wy… socjaliści… bojujecie — irytuje się Mania.
— Mamo! — ostrzega Romek — bo będziemy musieli jej wyrwać trochę włosów…
— Za takie na niczem nieoparte oskarżenie! — tłomaczy Jaś…
Muszę wstać od stołu, w chwili, gdy piszę deklinację tatarską: „Men atamen“ — „my strzelamy“ — otworzyć drzwi i, pojawiając się we drzwiach, zaznaczyć surowym głosem:
— Wszelki gwałt jest obrzydliwością!
Na to moje chłopaki chwytają mnie za szyję, za ręce — całują, ściskają, tańczą ze mną, wołając: „Jak się tatuś z takiemi przekonaniami uchował do dziś?!“
Skonsternowany wracam do swojej roboty.
Teraz z sąsiedniej sypialni dochodzi mnie płacz. Biedny Piotruś! Podarł majtki, włażąc na parkan, za karę pozbawiony został przy obiedzie kompotu, ku wieczorowi rozżalił się — i teraz przed Maniusią, która stara się go pocieszyć, czyni spowiedź:
— Byłem pedekiem… Jak Babcię kocham… byłem! Ale teraz jestem… pesymistą!
— Pesymistą?! dziwi się Mania. Zkąd ty znasz ten wyraz?
— Wczoraj wujcio Bolek wyjaśnił mi, co to znaczy… Ja patrzę na wszystko czarno.
— Jakto na wszystko?…
— Rewolucja nie wygra i rząd nie wygra także. Endecja zje socjalistów i udławi się niemi, albo socjaliści zjedzą endecję i nic z tego nie będą mieli, bo ich zemdli i zaraz ją zwrócą…
— Piotrusiu! Piotrusiu! jak możesz w twoim wieku patrzeć tak czarno na świat?!