Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/197

Ta strona została przepisana.
Klaryndo (do Matyldy).

I pocóż stać nam tak smutno?...
Niech się nasz język rozgości,
Tak lekkie snując czułości,
Jak głośne Holendrów płótno!...

Don Sancho.

Zamilkniesz?...

Klaryndo.

Chęci najszczersze!...

(cicho do Matyldy.)

Ach! męki!... Patrz, moja mała,
Jak bólem pierś mi wezbrała!...

Matylda.

Fagasie!... ach! ty, co wiersze
Ze zgrzebłem robisz tak mile!...

Klaryndo.

Ach, droga!...

Matylda.

Ach! cierpię... a ty...

Klaryndo.

Już chyba i trędowaty
Nie powié: „ach“ razy tyle!...

Don Sancho.

Cóż brat twój?

Estella.

Ziści nasz eden,
Boć znikły wszelkie przeszkody...
Ma jednak pewne powody
Nasz związek o tydzień jeden
Opóźnić...

Don Sancho.

Ach! czemuż zwleka!...
Czy pragnie sam naszéj zguby?...
Spełnijmy dziś nasze śluby;
Wątpliwe „jutro“ człowieka!...

Estella.

Mów z bratem.

Don Sancho.

Tak! to pomoże...
Bo zwłoka pierś mi rozdziera!...

Klaryndo.

Nadchodzi Busto Tabera!...