Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/136

Ta strona została przepisana.
128
X.

Na zachód łuk słoneczny gnie się,
Zmęczony rumak jeźdźca niesie;
Pan młody z sercem niecierpliwem,
Z wejrzeniem czystem i szczęśliwem,
Widzi przed sobą brzeg zielony
Aragwy. Za nim objuczony
Ciągnie wielbłądów obóz mnogi,
Już pomęczyły się okrutnie,
I ledwo, ledwo wloką nogi,
Dzwoneczki na nich dźwięczą smutnie...
On sam, dzierżyciel Synodału,
Rzemieniem w biodrach przepasany,
Jedzie na czele karawany;
Rękojeść szabli i kindżału,
I strzelba, co śmierć celnie ciska,
Broń cała — w słońcu świetnie błyska;
I wiatr się bawi rękawami
Czuchy[1], co spływa w fałdów fale,
Galony zdobią ją wspaniale...
A siodło barwnie jedwabiami

  1. Czucha = wierzchnie odzienie