Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/178

Ta strona została przepisana.
170

Gubiąc się... Idą karawany
I dzwonią, wlokąc się z daleka,
I jako rumak rozhukany —
Przez mgły spadając — leci rzeka.
I krasą cudną, wiecznie młodą,
Świeżością, słońcem i pogodą
Przyroda cieszy się — jak dziecię,
Którego brzemię trosk nie gniecie.

Lecz zamek stoi dziś w żałobie,
Spełniwszy służby swej koleje,
Jak starzec biedny, kiedy w grobie
Pochował z dziećmi swe nadzieje,
I oczekują tam miesiąca
Ukryci nowi w nim mieszkańce:
Wtedy tam radość kipi wrząca,
Brzęczą i biegną na wsze krańce.
Tam pająk, dziś pustelnik nowy,
Wyprzędza sieci swych osnowy;
Jaszczurka igra tam rodzinna,
Wesoło bawiąc się na dachu;
Ostrożnie sunie się gadzina
Z szczeliny zamkowego gmachu
I dalej pełznie na krużganek,
W potrójny zwija się wnet wianek,