Nie dali w ręce grosza ni hramoty[1].
Sami stawali w sądach». — — «A niecnoty! —
Magier w śmiech na to — a setne hultaje!»
A Łuć: «Ta cudza gęba to jest letka,
A dobre prawo głos samo podaje.
Tak my starego obrali se Hwedka
Uhacza. Ano, niech przed nami staje,
Że to tam w sądzie nikt kupą się nie tka.
Dziad głuchy, ślepy; takowy nie zdradzi,
A wreszcie sama hromada poradzi.
To co się na nas przepierca[2] zaniesie,
Gębą, to my nic. Czujem, taj i stoim.
A ten tak rąba ozorem, by w lesie
Drwa, a pogląda, czy strogo[3] się boim...
Tak my nic, cicho. Tak on więcej prze się...
Aż schrupnie. Tedy my z papierem swoim.
Tak sąd — do zgody — tak my stoim niemo:
Papier przed siebie — Nie! — Nie żełajemu![4]
Więc jak zaczęli karami nas prażyć,
To do siódmego prażyli nas potu.
Nie szło ni żyć już, ni dobra nam zażyć.
Co pojrzysz, wisi powiestka[5] u płotu.
Przestali sudzie spać i krupy warzyć,
Nie patrzył statku[6] nikt, ani omłotu,
Aż i kryminał przyszedł. To tam w Pińsku
Jedni siedzieli, a druszy zaś w Mińsku.
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 063.jpg
Ta strona została skorygowana.