Szeptali, że jest jakowaś choroba,
Że się starszyzna boi komisyi:
Lecz ciszkiem szło to, bo była nie doba
Gadać i zdrowej nastawiać tam szyi.
I Roch i Bugaj spłukali się oba
na owej to tam swojej rebelii...
Trzy dni siedzieli w kunie[1], o czczym duchu[2],
A Opacz śmiał się i gładził po brzuchu.
Ale że[3] równo[4] uczynek tam jaki
Być musiał, bo wiatr ciągle się przeciwił,
I krwawe były zachody i znaki
Na niebie, jakby moża kto zakrzywił...
Sternik łbem kręcił, brał gęsto tabaki,
I jednem okiem do nieba się dziwił,
Zmrużywszy drugie, a głowę wbok chylił,
Że do własnego nosa drogę mylił.
Gdyby nie ludzi ścisk i nie ta trwoga,
Co jako z widzeń anielskich, tak biła
Z onych teatrów na chmurach przez Boga
Wymalowanych, to mógłby tam siła
Cudów obaczyć. Bo bitwa się sroga
Co zachód prawie na niebie paliła,
Żeś widział pułki lecące i działa,
Przysiągłbyś, ziemia tętentem ich drżała.
Tak nasi zaraz różne wiedli rady,
Że skąd się takie na niebie pokaże
Wojsko, tam uszy posyłaj na zwiady.
Bo to są pierwsze pikiety i straże
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 072.jpg
Ta strona została skorygowana.