Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 103.jpg

Ta strona została przepisana.

chybnął się tabor na lewo, na prawo,
był łódź, gdy wiosło odepchnie ją z brzegu,
A ona luźną kołycha się nawą,
Oboje burty maczając w pian śniegu.
Mienią się chusty na słońcu jaskrawo;
Tu kamizela, tam rańtuch w szeregu,
By mak, skraśnieje, tu sprzączka, by złota,
W trzpień jałowiczny zatknięta, migota.

Aż się zmieszały te różne kolory
I zaszły blasków słonecznych mgłą litą...
Jako więc u nas w wiosenne nieszpory,
Gdy dziewki kwiecia naniosłą obfito,
A tu dym buchnie sinemi bisiory[1],
I ołtarz błyśnie monstrancją odkrytą,
Cały się kościół mży złotym tumanem,
Z księdzem, z narodem, z ławkami, z organem.

A gdy tak patrzę w tę jasną sprężogę,
W której pagóry spłynęły z poniżem,
I ztrudna okiem rozeznać co mogę
W tem migotaniu świetlistem a chyżem,
Horodziej z blasków wyszedł i tę drogę
Wielkim w powietrzu przeżegnał nam krzyżem
I zaczął śpiewać (głos trząsł się staremu).
...«Kto się w opiekę poda Panu swemu!» —

Buchnęło pieśnią, by ogniem po strzesze,
Bo wszystkie głosy zaniosły się społem.
I tak, śpiewając, ciągnęły te rzesze
Za onych jasnych nadziei aniołem;
Każdy się w swojej fundując pociesze,
Z dolą rad śmiełem potykać się czołem,
Jakoby za nim tysiączną szła siła...
Taka w tej pieśni moc i dufność była!

  1. Bisior— droga materja wschodnia; tu wyraz pomieszany w wisiorem, co wisi w powietrzu, wstęgi, taśmy itp.