Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 106.jpg

Ta strona została przepisana.

Jeden z nią padnie, to drugi z niej gazda
Ognia zachwyci i dalej po bratach!
Leci buława[1] wierchami, jak gwiazda...
A trafi w dziada, co w zeszłych jest latach,
To pod dach własny dziad ognia poddawa,
Ażeby na nim nie siadła buława.

My to ta wszystko, Podlasiaki, znamy!
Choć tam podrobna szlachta, co zagonem
We trzech się dzieli, a orne ich błamy[2]
I pies — rzekają — nakryje ogonem...
Przecie nieprawda!... Bo przestąp-no bramy:
Zara cię inszym obleci zakonem,
Zara duch inszy z szarzyzny wyświeci,
Zara wiesz, że to cości od waszeci!
................

Tymczasem raźno i z dobrą otuchą
Lud idzie. Dokąd? — nie pyta, nie bada,
Kontent, że z toni wypłynął na suchą;
Jeden drugiemu to, owo powiada.
Baby też sobie, ta w głos, ta na ucho,
Jak to w gromadzie... Tu rada, tam zwada,
A niemowlątek gruszenie[3] i śmiechy,
Nad wszystko sercu dodają pociechy.

Horodziej poprzód ruszył. Kijem puka,
Osłabłym oczom naddając i nodze.
Nikt przed nim kroku pierwszego nic szuka,
Bo każdej kupie potrzebne są wodze.
Podejdzie który, to stary wnet fuka:
— «A czego leziesz? A pilnuj się w drodze!
A za starszymi, za krzyżem idź pańskim,
Za ładem, nie za porządkiem cygańskim!»


  1. Buława (tat.) — pałka, którą od chaty do chaty obnoszono na znak, że gospodarze mają się zbierać na wiec.
  2. Błam — sztuka futra, przen. kawałeczek, szmat.
  3. Gruszenie, gruchanie (przen.) - gaworzenie.