Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 146.jpg

Ta strona została przepisana.

By ryś biegałem, co postrzał wziął kuli...
Ludzie mi z drogi szli, bo bójkę czuli.
...................

A mór bił po nas i składał w zagony,
W porę, bez pory[1], nie dbając o źrałość.
Za wiatr już były po tamtym, za małość,
Więc za najmilszą głową utęskniony,
Nie czułem nawet, że inszym też żałość.
Tak człeka stwardzi ból i tak mu zwyknie,
Że go po żywem mięsie kraj — nie krzyknie.

Wnet po mej dziewce Prokurat szedł stary —
A zasnął cicho, jak dziecko w kolebce.
Śmierć, nim takiego powali za bary,
I nim mu nogą na gardziel nadepce,
Dawne a lube przywodzi nań mary,
I w ucho różnych cudności naszepce,
A tak, lekuchno, w ostatnią go ciszę,
Bajką, jak matka, do spania kołysze.

Więc czego nigdy nie czynił za siły,
Teraz jął śpiewać żołnierskie piosenki,
A jasne łuny po licu mu biły
Od jakiejś dawno zagasłej jutrzenki.
Już sztywniał, już w nim drętwiały te żyły,
A jeszcze machał rękawem bez ręki,
I salutował powietrzne gdzieś wodze,
Na wielkiej, w którą już odchodził, drodze.

Aż targnie sobą, siędzie, zgarnie z czoła
Snop białych włosów, co spadł mu na oczy,
I krzyknie: — «Cesarz! Sam cesarz mnie woła!...
Wiw Napoleon!» — krzyknie, z łoża skoczy...

  1. T. j. starych i młodych