Jakby piorunem rażony, zbył mowy,
I tak mu dusza na ustach przywarła,
Ni wtył, ni naprzód nie mogąc do świata,
Jak wróbel, gdy się po wniku[1] kołata.
Więc od tych, którzy z tej wyszli choroby,
Choć śmierć już kręgi łamała im kołem,
(Bandys w konaniu przeleżał trzy doby
I tuż nad samym zatrzymał się dołem),
Jakby zdaleka cuchnęły już groby.
Śniadzi chodzili, z pożółkłem tak czołem,
Jak ów Piotrowin, wstający w połowie
Z jamy, co wisi u fary w Łukowie.
Niechętne taki miał z ludźmi rozmowy.
Jakby w języku skręciło mu szprychy.
Po kątach patrzał i nakształt się sowy
Odąwszy, siedział zgarbiony i cichy.
Więc nas tak wiater obleciał grobowy,
Jakby śmierć wszystkich postrzygła już w mnichy,
Co mi się zdało nieznośnym bez miary,
Bo niźli cichość w kupie — lepsze swary.
Cichość dla kupy, jak mielnik ów, bywa,
Co młyńskie koło rozwiedzie na tryby[2]
Kupa, rzecz w sobie osobna i żywa,
Wrzawa jej głosem. Jak rzeka, tak ryby
Nieme łoskotem fal swoich nakrywa[3].
Ruch ma szeroki, a nie wie, co dyby[4].
- ↑ Wnik — sidło.
- ↑ Tryby na kole są to zęby, które chwytając za zęby drugiego koła, wprawiają w ruch oś kamienia młyńskiego. Koła rozzwieść na tryby — koła rozebrać na części składowe, tryby, znaczy więc tyle, co zastanowić wszelki ruch we młynie. Myśl: Cichość — to bezruch, martwota.
- ↑ Całe porównanie brzmiałoby: «Jak rzeka nieme ryby łoskotem fali swoich nakrywa, tak kupa swoją wrzawą ludzi spokojnych i obojętnych czyni niewidocznymi».
- ↑ Dyby — więzy.