Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 156.jpg

Ta strona została przepisana.

Toczy się, sapiąc, już pije, a owo
Wszystko mu w porę i wszystko mu zdrowo.

Więc kiedy słyszy przygany tam czyje,
To tylko splunie: — «Ej, głupi ty, chłopie!
Chcesz, to się wieszaj! Wot tobie na szyję
Powróz! Toż mówią: Dla durnia — konopie.
Co robić?... Świata — mówią — nie przeżyje,
A ziemi — brat moj — mówią — nie przekopie,
I nie przerobi — też mówią — roboty...
Tak cóż?... Żal, co ty nie znał naszej floty!»...
...................

Tymczasem wiater pociągał od morza,
Niby dalekie i ciche szeptanie.
Zaczem, głośniejszy, zaruszał przestworza,
Wypłynął, jakby piór łabędzich wianie,
Rzucił się, skręcił wbok i przez rozdroża
Niebieskie pędził na słońca spotkanie,
Jak okręt, wszystkie gdy rozwinie żagle,
Aż dmuchnął słońcu w twarz i stanął nagle.

Sczerniało słońce, wichr porwał się dziki,
Zakręcił trawy i w trąbę je zwinął.
Wnet wokół wielkie zagrały muzyki
I łomot głazów, jak gdyby świat ginął.
Już lecą grzmoty wręcz, jak kopijniki[1],
Łając się głucho; już błyskiem wódz skinął...
Dymi się z nieba czerwonych krawędzi,
Huk, tętent, wojsko przeciw wojsku pędzi.

Bitwa! szeroko w półkolu rozgrzmiało.
Z świstem dwa wichry trzasnęły o siebie.
Na szaniec mroków wtoczone już działo...
Lont błysnął, ognień przeleciał po niebie,

  1. Kopijnik — jeździec walczący dzidą, kopją.