Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 186.jpg

Ta strona została przepisana.

Bo wszystko chłopcu tam było uciechą,
Każde piosenką stawało się słowo...
Więc jak dąb zeschły umai się wiechą
Jemioły, zieleń zwinąwszy nad głową,
Sieroctwo moje maiło się wiosną
Chłopięcej duszy, co piórka jej rosną.
...................



II.


Z okrutną w puszczę lud rzucił się mocą,
Ciąć one bory stojące z prawieka.
Tylko te ręce, te serca dygocą,
Tylko ta dusza w siekierę ucieka!
Huczą topory dniem i huczą nocą...
Nie patrzy słońca i świtu nie czeka
Ta przesilona praca, co się zdało
W pień, do korzenia puszcz zwali tę całą.

Życia przyrosło w piersiach. Na odpuście
Nie kipią czapy tak ni na jarmarku,
Jak tu, gdy chłop szedł w borowe czeluście,
Junacko głowę trzymając na karcku.
Wnet po wykrotach[1], po jarach, po chróście,
Wśród syku gadzin i papug poswarku,
Latają pieśnie od Wisły, od Buga,
Hulaszcza jedna, a rzewna ta druga.

Więc było patrzeć na te batalije,
Na Wyrwidęby te i Waligóry![2]
Prężą się karki, wzdymają się szyje,
Żył widać bicie skroś spalonej skóry,

  1. Wykrot — dół po wyrwanem burzą drzewie.
  2. Wyrwidęby, Waligóry — siłacze, postacie z bajek.