Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 188.jpg

Ta strona została przepisana.

I teraz jeszcze mam za towarzyszy
Te echa, co mi grają pod posową
Samotnej izby, gdy się w niej uciszy...
I widzę, jak te bory chwieją głową
Z wielkiego dziwu i jak słońce trzęsie
Blask w knieję, tęcze nizając na rzęsie.
...................

Lecz puszcza stała twardo. Ściąłeś drzewo?
Polec nie miało kędy przed inszemi,
Ale podparte, na prawo, na lewo,
Między stołbami wisło ściśnionemi,
Sypiąc wdół kwiecia i liścia ulewą,
Umiatające gałęźmi po ziemi...
Tak zwartą rotę gdy kula przewierci,
Nie pada żołnierz, lecz stoi — po śmierci.

Słyszałem ci ja o tej Bukowinie[1],
Co tam podcięte stały w borach buki.
Idzie chudzina, jakoś się uchynie...
Aż ci tu szlachta wali i halduki,
A wszystko grube, po miedzie, po winie...
Tak zagrzmi nagła śmierć, zakraczą kruki,
Runie bór ścięty, trup pada na trupa,
Pnie ludzie, konie — razem! Jedna kupa!

Więc mi to nieraz na myśli stawało,
Kiedy tak nasi w topory dzwonili.
Huknie co tężej? — «A słowo się stało!»
Już nasłuchuję od chwili, do chwili.
Niespokojności zażyłem niemało...
Ale że jakoś przypadku nie było.
Znać cię, chudzino, nie wielce przybyło[2]!
...................

  1. Mowa o klęsce bukowińskiej za króla Olbrachta 1497 r.
  2. T. j. twojego dorobku, własności.