Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 206.jpg

Ta strona została przepisana.

Od czegoż głowa na karku i rada?
Żeby zaś radzić! — Nie?...» — Tak chłopy — «Juści!» —
Poszedł głos echem borowe czeluści.

A ów: — «Tu jedna rada: wybrać głowy
Co tęższe, ile starczy z naszej strony,
I do angielskiej niech idą królowy,
Że katolicki lud tu jest krzywdzony!
Że nas wpędzili tu, w ten gąszcz borowy,
Jak stado wilków, bez pługa, bez brony,
Bez konia, wołu, bez chleba, kościoła,
I że tu naród na pomoc ją woła!» —

— «Racja!» — zakrzykną chłopy. — A ów zasię:
— «Niechże uczyni rozsądek tu jaki:
Albo siednięte na lekkim popasie
I do odlotu gotowe my ptaki,
Aboli naród, co w ziemię tę ma się
Wkorzenić tutaj i puścić tu znaki
Potu krwawego, jak ten przygwałcony
Jasion, co puszcza korzenia z korony». —

Odsapnął, czoła otarł i nuż oczy
Obracać, ktoby się tu godził w posły?
A już się koło w gromadzie zatoczy,
Szepcą... Już z szeptów pogwary urosły,
Kiedy wtem Jasiek z nagłości przyskoczy
Ku mnie, jakoby go pióra uniosły.
— «Majster! — zakrzyknie — A to na karczunku
Przytuła wisi!» — Tak wrzasnę: — «Ratunku!» —

Jako więc buhaj łbem huknie we wrota
Płonącej szopy, aż trzasną wierzeje,
I w świat, a za nim pożoga się złota
Żywego ognia, jak rzeka, wyleje:
Tak ja uderzę w ścisk, a cała rota
Za mną, bez drogi, przez haszcze do knieje...