Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 207.jpg

Ta strona została przepisana.

Poprzedzie chłopak, jak wiatr, i tak burzą
Lecim, tylko na te czuby się kurzą.

Dopadlim... Chwytam, trzęsę — nic! Po czasie...
Już tam nie było i pary w tem ciele...
Sztywny już, wisiał nieszczęśnik na pasie,
Swoim zielonym, co brał go w niedziele,
W toż samo drzewo zatknięty był zasie
Topór z rozmachu i wiorów niewiele
Pod nim, ot tyle, co w trumnę pod głowę...
Jakże nie ryknę: — «Rany Chrystudowe

Otwarte! Tegożeś tu dożył końca,
Bracie!... Takążeś śmiercią... sam... bez pory...
Takżeś się umknął w cień wieczny z pod słońca!...
Takiżeś wpisał toporem w te kory
Testament!...» — Stała gromada milcząca,
Odkrywszy głowy. Jako więc w nieszpory
Jeruzalemskie[1], gdy dzień się przyniża,
Podnieśli ciało my z pod męki krzyża

I zaraz mu tam ręce tych tułaczy
Dół wymościły wiorzyskiem foremnie.
Lecz choćbym sto lat... ej, co sto lat znaczy?...
Choćbym więc oślepł — zostanie się we mnie
To wielkie, zimne spojrzenie rozpaczy,
Co mówi niebu i ziemi: — «Daremnie». —
I tam i tutaj, i gdzie pójdę — wszędzie
Tak patrzeć i tak mówić do mnie będzie.
...................

Hej, puszczo, puszczo niezgłębionych borów,
Stanęłaś ty nam w drodze czarną ścianą,
Na której kartę ognistych kolorów
Widziałem, ręką Boga wypisaną!

  1. Nieszpory Jeruzalemskie — wieczór dnia, w którym Chrystus został ukrzyżowany; wtedy bowiem Józef z Arymatei wyprosił ciało u Piłata i pogrzebał w swoim grobowcu.