Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 228.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Dotąd ja widzę ordynek[1] nasz cały:
Młódź bystra poprzód, za nią Roch Zatrata,
Tuż Kuba, Ziąba Wawrzon, dwa Koźbiały,
Pietr Bandys, Bugaj, Kacper, zwan Harmata,
Dalej, w starości swej zeszłej struchlały
Horodziej, drepce, włos za nim polata
Mleczny, jako więc łabędziowe pióra,
Za Horodziejem Szczęśniak, Lis, Sekura.

I ciebie widzę, Marychno Dudkowa,
Dzieciątko swoje tuląca w chuścinie,
Drżąca, czy Bóg je weźmie, czy zachowa...
I ciebie, Dudku, i ciebie, Marcinie
Srokaczu! Twoja ogolona głowa,
Jak żywa, tam mi widna w tej godzinie...
Tuż Zagajnego widzę, widzę Struga,
I ciebie, święta staruszko z nad Buga!

Stajała nasza kupa, jak śnieg taje,
Kiedy go słońce marcowe obświeci.
Huk ludu ciągło na one wyraje,
A teraz ostał co drugi, co trzeci...
I oto znowu na ściężaj nam staje
Droga, przez którą ptak ztrudna przeleci,
Niebo i ziemia... A my między niemi,
Ani z pod nieba tego, ni z tej ziemi.

O, ktoby mi dał, iżbym tę gromadę
Mógł wymalować, ku ludzkiej pamięci!
Idą. Dech świszczy. Wychudłe i blade
Twarze. Pod węzełkami idą zgięci.
Stopy ich broczą krwią... Tu więc ja kładę
Rękę, w te ślady, w te krwawe pieczęci,
Iżby nabrała koloru tej męki,
Choć wiem, że nigdy nie zmyję już ręki.


  1. Ordynek (ł.) — szyk, porządek w pochodzie.