Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 233.jpg

Ta strona została skorygowana.

Chcieli iść ludzie w szałasy — nie dałem.
Kto wie, jakie tu po nich biły mory...
Więc tylko nad tem nie grzebanem ciałem
Gorzec my piasku usypali spory.
Zaczem leżącą siekierę porwałem,
I dawszy zacios ostatni przez kory
Krzyża, by regestr głów dopełnić Bogu,
Szedłem w gorzkości precz z onego stogu.
...............

A patrz! Tak wszystkie serca się ustały
W tych łzach, jak kłosy obciążone rosą,
Kiedy się po nich przechodzi wiatr mały,
A one za nim lekuchno się niosą.
Więc gdym wstecz ruszył, i chłopy krok dały
Za mną z nawrotem. Czuł naród, że to są
Wrota, co tutaj zatrzasły się same,
I że nam nie lża przez czarną tę bramę.




II.


W szerokich łunach paliła się zorza,
Gdyśmy na borów stanęli rubieży.
Już obróceni na wschód i do morza,
Za którem — każdy myślał — chata leży.
Za nami puszczy głębokie bezdroża,
Przed nami — wzrokiem jak tylko zamierzy —
Step, skroś sinego ginący otoku[1],
A nas garść, ledwo widna Boga oku.

Ktoby nas widział tam! Te naznaczone
Głowy, na których się już śmierć pisała,
A one, przez gwałt żywe i niesione
Wysoko, w kim choć krzynkę[2] dusza tlała!

  1. Otok — krąg, widnokrąg, horyzont.
  2. Krzynka (gw.) — odrobina; krzynkę — trochę.