Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 242.jpg

Ta strona została przepisana.

Lecz ów, któregom nie puszczał z mych kleszczy,
Macha ku swoim, i stać na nich wrzeszczy.

Takem roztworzył garść. — «A wy sobaki! —
Rzekę. — Wy co tu?... Gdzie starszy? Niech gada!» —
A ówże trzęsie łbem i czyni znaki,
Że strzelać w stepie nie wolno do stada,
Że zestraszone strzałem idzie w młaki
Dalekie i tam po bagnach zapada,
Że tylko na sznur, za rogi trza chwytać.
Tak mnie porwała złość, więc pocznę zgrzytać:

— «A to go chwytaj, czorcie, sam! — zawrzasnę —
Bo ja nie hycel, żebym bydle łapał
Na stryk! A z strzelby, jak zechcę, wytrzasnę
Choćby do ciebie»! — Ażem się zasapał,
I w oczach świece stanęły mi jasne
Z pasji. Tak murzyn po łbie się podrapał:
Targ w targ, za ćwiartkę bakunu[1], pospołu
Z starem fajczyskiem, szli chwytać nam wołu.

Tak zara my tam na oną ochotę
Podnieśli rześki huk, i — dobra nasza!
A już powietrze czyniło się złote,
Już dech się ranny po twarzach ponasza,
Już świta... Pędzim przed się tę hołotę
Czarną, jak właśnie barany z kiermasza
W Łukowie, w Miedznej, aboli w Wohyni[2],
A dzień się coraz różanniejszy czyni.

Nagle — stój! — Cóż tam?... — Rzucili się plackiem
O ziem. Słuchają, co ziemia powiada...
Sza! Cicho!... Dwóch ich popełzło omackiem
W traw głębie, nagą piersią, jak u gada.

  1. Bakun (węg.) — tytoń pośledniego gatunku.
  2. Wohyń — miasteczko w pow. radzyńskim na Podlasiu.