I zazdrośliwie patrzą, jako na nie
Murzynka chucha gębą oną czarną...
Więc kuma kumie na ucho powiada:
— «Jeszcze uroczy!...[1] Jeszcze mu co zada»!...
Alem ja chłopca podniósł za ramiona,
Rzekąc: «Widzisz — tam?... Tam!... Jak wejdą zorze
Ranne, tak klękaj i patrz! Tam jest ona
Ziemia! Tam Polska jest! Aby przez morze.
Więc patrz i wołaj do niej: — Ty — rodzona!...
I bij się w piersi: Bądź miłościw, Boże!
A czyń tak co dnia, aż cię Bóg wysłucha.
A miałbyś zemrzeć? Tam wypuszczaj ducha»! —
Tu utnę, bom się prawie łzami dławił...
A i chudziątko ono też płakało...
Wtem Roch Zatrata szeroko rozstawił
Ręce: — «Dalej go! A pódzi-no śmiało!
Toć wielgoluda Krzysztofa Bóg zbawił,
Iż Jezusiczka przez strugę niósł mało.
Tak i ja sobie kęs raju przysporzę,
Jak cię, sieroto, poniosę przez morze»! —
Schylił się, dźwignął pacholę do góry,
I zaraz dużym puścilim się krokiem.
Lecz wrzask murzynów, na podób wichury,
Długo za nami bił. Aż nas pomrokiem
Noc skryła, co już szepcącemi pióry
I skrzydłem ziemię obwiała szerokiem.
Zaczem ugasła ostatnia pokrwawa[2],
Co się po zorzach wieczornych ostawa.
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 247.jpg
Ta strona została uwierzytelniona.