Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 271.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc z jakowegoś wielkiego rachunku,
Z regestrów, co są od świata stworzenia...
Więc musi[1] tam jest potrzeba ratunku,
Więc musi tam jest potrzeba nasienia,
Kiedy nas Pan Bóg tak tęgo omłócił,
Wichrami odwiał z plew i światem rzucił.

Co będzie — będzie. Niech jenoby było!
Bo już w powietrzu są głosy wołane,
Już się rozpoczęło cości, już ruszyło,
Już słychać tajne pukanie we ścianę...
Więc ja ci, Chryste, i z moją też siłą
Kowalską, wpobok ku pomocy stanę,
I tego luda przywiodę gromadę...
Na co więc palce na krzyż tutaj kładę!
..............

Nowy już miesiąc na niebie się młodził,
Odkąd my zeszli z gór w porzeczne drogi,
A nigdy żóraw tak pilno nie brodził
Przez trzęsawiska, przez mokre rozłogi.
Do rajuby już ścieżkę wynachodził
I Pana Boga obłapił za nogi,
A my precz jeszcze szli, pod żarem słońca
Omdlewający, a nie było końca.

To się zdawało dawniej — Częstochowa!
Świat![2] Od niedzieli człek szedł do niedzieli!
A teraz tutaj — gdzie?... Niech Bóg zachowa!
Czego nie przeszlim! Czego nie widzieli!
Jaka nam w uszach nie brząkała mowa!
Jakie my gwiazdy nad sobą tam mieli!
Jakie pod sobą ziemie! Jakie wody!
Jakie ciężkości! Jakie duszne głody!

  1. Musi (gw.) — zapewne.
  2. Świat (gw.) — daleko, ogromna odległość.